Warsztatów dzień pierwszy
Pierwszy warsztatowy dzień uważamy za zamknięty!
Dzisiaj, odbyly się pierwsze ilustratorskie warsztaty w ramach realizacji projektu, które poprowadzila asystentka w Pracowni Projektowania Książki i Typografii Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych Magda Koziak.
Tematem byl tekst:
Z „FIOLETOWEJ KROWY”
w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka
Edward Gorey
ALFABET ZWIERZĄT
NIESŁUSZNIE LEKCEWAŻONYCH
Ampuć ma trąbkę, wsysa w nią okruszki;
Główkę ma drobną, podobnie jak nóżki.
Biargluch zalega sennie i leniwie
Dna niedomytych butelek po piwie.
Cupak nie razi podrygiem drastycznym,
Jeśli go ściągnąć paskiem elastycznym.
Drdałczyk w nieśmiałość zapada się co dnia:
Unika nawet spojrzenia przechodnia.
Epitylica daje upust nerwom:
Wybuchy furii w końcu ją rozerwą.
Fichłacz wyraźnie o sekretach bytu
Nic nie chce wiedzieć, gdy zwisa z sufitu.
O Gołdziołusze mówi się, że czyni
Zupełny chlewik ze swojej jaskini.
Hęchołaj pełznie tak cicho po świecie,
Że robi tylko „chrup”, gdy się go zgniecie.
Ippa je tylko, jeśli jej się leje
W miskę oleje, ukleje i kleje.
Jeloryb nigdzie ukradkiem nie znika,
Bo się trzyma we wnętrzu słoika.
Kwongdzu ma duże, sękate pazury
I liczne skazy w ramach swej natury.
Limpczyk za główne życiowe zadanie
Uznałby — gdyby go nie budzić — spanie.
Łępiech wysyła z gardła pisk wysoki,
Wgryza się w kostki nóg i ssie z nich soki.
Mąpież posuwa się zgrabnie, lecz z wolna:
Dręczy go autorefleksja namolna.
Nerdź cierpi ciągle bóle i w zasadzie
Żyje wyłącznie dzięki lemoniadzie.
Oćwuch jest biały, więc, gdy nocna pora,
Widać go dobrze bez noktowizora.
Podsiebek wpada często w trans taneczny,
W którym się staje zgoła niebezpieczny.
Rżęgierz zaczepia się końcem ogona
O gwóźdź i wisi tak, póki nie skona.
Szwurdź ma pozory nieczułego drania
I nie nadaje się do gotowania.
Ściąpiel, zupełnie pozbawiony dumy
Oraz godności, czyni dziwne szumy.
Tłyżek, gdy zamknąć go w niewielkiej salce,
Zaraz potyka się o własne palce.
Ulp, skrajnie mały, musi sobie przydać
Manię wielkości, by go było widać.
Wambół używa uszu jak wachlarzy
I nimi także ociera łzy z twarzy.
Zęźlarz pod koniec dnia na nogi wstaje
I z ich pomocą dokądś się udaje.
Żepeta gapi się, gapi, i gapi,
A gdy się skończy gapić, znów się gapi.
A najsłynniejszy z nich wszystkich Ździżymar?
Był tylko jeden, lecz stopniowo wymarł.
Popatrzcie:
12.05.2010 warsztaty ilustracji |
0 komentarze:
Prześlij komentarz